poniedziałek, 24 grudnia 2012

Zielony i czerwony.

Czerwony i zielony to kolory, które sa kojarzone ze świętami Bożego Narodzenia.  Dlaczego właśnie te dwa kolory?  A) Kolory te wypromował Hollywood za sprawą elfów?  B) Pod ręką zawsze są czerwone wstążki, którymi dekorujemy zielone choinki. C) Czerwony i zielony symbolizują życie. D) Wszystkie trzy opcje są prawdziwe.

 
Gdyby to był test z biochemii zakreśliłbym "C", bowiem dwie najbardziej życiodajne cząsteczki to czerwona hemoglobina i zielony chlorofil. Jesli byłby to test ze znajomości świąt Bożego Narodzenia: to zakreślenie "D" jest chyba najbardziej prawdopodobne, bowiem w te święta cuda się zdarzają:-)
 
 
Życze wszystkim świat takich jak ten test, w którym nie ważne co sie zakreśli zawsze będzie to poprawany wybór. Żeby reszta dni zawsze była udekorwana w kolorach czerwono-zielonych, podobnie jak ma to miejsce w moim ulubiony parku narodowym Zion,  gdzie świąteczna atmosfera trwa przez cały rok.

czwartek, 13 grudnia 2012

Powrót

W ostatnich dwóch wpisach brakowało kolorów i na domiar tego za oknem zrobiło się jakosś monochromatycznie. Przez moment, myślami wróciłem do Zion, gdzie pomarańczowo-brązowe tonacje spotykają sie z soczystą zielenią. Miejsce, w którym potoki zamieniają sie w lekko niebieski aksamit a wystające z nich kamienie wypatrują słońca.


Kolory wróciły, może nie za oknem ale w "Ulotnych egzystencjach"  Coś mi się wydaje, że na następne prezentacje w czarno-białych tonacjach poczekamy do wiosny :-).

piątek, 30 listopada 2012

Klasyka

Walka dobra ze złem to klasyczny wątek w literaturze. Wybitnie rozpisywali się o tym Dostojewski w „Zbrodni i karze”, Camus w „Dżumie” czy Bułhakow w „Mistrzu i Małgorzacie”. 
Zawsze fascynował mnie ten temat, więc postanowiłem poszukać odpowiedni materiał z kolekcji zdjęć, który nadawałby się na wizualizacje walki dobra ze złem. Świadomie użyłem określenia poszukać, bowiem w tym przypadku materiał to jest elektroniczny negatyw, który musi być najpierw wywołany i jest to etap równie twórczy jak sam proces kompozycji. Zdarza się, że na tym etapie narodzi się zupełnie nowa koncepcja, która nie ma nic wspólnego z oryginalnym założeniem kompozycji. Najczęściej tak się zdarza kiedy oryginalna kompozycja jest już przesiąknięta abstrakcją.

 
Wizualizacja walki dobra ze złem powstała w Antylope canyon (kanion szczelinowy w Arizonie). W tym miejscu światło nieustannie walczy z cieniem. Wersja czarno-biała, potęguje ten efekt i nadaje jemu jeszcze bardziej poważny wyraz. Ponadto pozwoliłem sobie na dodatkowe ocieplenie światła nadając jemu bardziej optymistyczny ton.

piątek, 23 listopada 2012

WWWWWWWW

Siedem razy "W", czyli proces fotografii w pigułce:
1) Wyjść z domu. 2) Wyszukać temat.  3) Wykadrować. 4) Wrócić do domu. 5) Wywołać RAW.  6) Włożyć do sieci. 7) Wydrukować.
 

Wszędobylskie "W" to specyfika polskiego języka. W ten sposób można też opisać wiele etapów naszego życia. Od narodzin, kiedy WYCHODZIMY na świat aż do naszej smierci, kiedy zaczynamy prawdziwą WĘDRÓWKĘ  na scenie "Boskiej komedii".

poniedziałek, 5 listopada 2012

Huragan Sandy

Nie rozumiem dlaczego meteorolodzy nadają żeńskie imiona atlantyckim huraganom. Huragany niosą ze sobą taką destrukcje, że nazywanie ich Sandy, Katrina czy Irene to jakieś nieporozumienie.
A może warto byłoby je nazywać np: Adolf, Benito czy Fidel ....
Minął tydzień od czasu kiedy huragan Sandy ograbił tutejsza jesień z jej pięknych kolorów. To nie była filigranowa Sandy, to był najsilniejszy huragan jaki doświadczyłem, który spowodował, ze jesień przedwcześnie nas opuściła. A jaka była ona w przeszłości, proszę zobaczcie sami:

Black Water SP, Wirginia Zachodnia, Październik 2010

Tuz za oknem czyli New Jersey, Październik 2008

Tuz za oknem czyli New Jersey, Październik 2009

 Dolina Hudson, New York, Listopad 2007
  
Vermont, Październik 2005

 Shenandoah NP, Wirginia, Pazdziernik 2008

 
 Princeton, New Jersey. Listopad 2008
 
 Huragan Sandy, doslownie tuż za oknem, Październik 2012 :-(


niedziela, 28 października 2012

Grawitacja

Gdyby Sir Isaac Newton siedział pod jesiennym klonem a nie pod jabłonią to mogłby uznać, że grawitacja jest czystą iluzją.


Spacerując w lokalnym lesie, zauważyłem, iż niektóre liście potrafią umknąć grawitacji. Są one zawieszone w niewidocznych polach antygrawitacyjnych, tworzonych przez pajęcze sieci.

poniedziałek, 15 października 2012

Stara szkoła w nowym świetle


Ten skromny budynek jednoizbowej szkoły fotograficznie zagnieździł się w mojej głowie od wczesnej wiosny.


 
Jest tutaj fajny płot, którego linie mają wyraźny charakter naprowadzający ale bez dobrego światła ta kompozycja jako całość byłaby raczej nudna. Pomyślałem więc, żeby przyjechać na wschód słońca, którego światło powinno rzucić długie cienie i spotęgować efekt naprowadzających linii a także dodać więcej wymiarowej głębi. W zeszły weekend to założenie całkiem dobrze się sprawdziło i do tego ten lekki szron na trawie, który był tutaj całkiem miłym dodatkiem. Właśnie to jest to co lubię w fotografii, że część procesu komponowania można przewidzieć i spokojnie zaplanować ale istnieją też elementy zaskoczenia, którę czasami wychodzą na dobre.
 
 
Drugie zdjęcie jest tworem totalnie odlotowego zaskoczenia. Poranne światło wpadało do szkoły od jej wschodniej strony i wychodziło oknem po przeciwnej, wciąż ocienionej stronie budynku. Odniosłem wrażenie, jakby ta stara szkoła, przez moment ożyła. Światło czyni cuda i to nie tylko w fotografii :-)
 

środa, 10 października 2012

Park Centralny

Nowy Jork to miasto, w którym wszystko wydaje się być w nadmiarze, szczególnie hałas i zapachy. Różniste nadmiary są tam równo wymieszane, tak równo, że w tym mieście trudno się skoncentrować i chyba tylko rasowi bywalcy potrafią tego dokonać. Kiedy jestem w Nowym Jorku to ucieczką od wszędobylskiego nadmiaru jest dla mnie Park Centralny. Tam nadal wyczuwa się nadmiar ale nie jest on już wymieszany jak ten uliczny, jest on jakby poszufladkowany.
Park Centralny, to miejsce gdzie każdy znajdzie jakąś szufladę z nadmiarem tego co lubi. Podobnie jak ten nowojorczyk, który otworzył swoją szufladę i myślami zagłębił się w jej zawartości.

W przypadku tego parkowego skrzypka, zawartość jego szuflady wypełniała się nadmiarem zielonych banknotów :-) Pamiętam, że pięknie grał, tak wiec i ja w tym momencie znalazłem swoją parkową szufladę.
Kiedy jestem w parku, zawsze zaglądam do szuflady z wrotkarzami. Ich wyczyny to nadmiar kunsztu i oryginalności. A poza parkiem, no cóż, na ulicy ponownie dominuje chaos, tutaj wszystkie szuflady są pootwierane.

środa, 4 lipca 2012

Lustro z wadami

Fotografia z założenia jest odbiciem rzeczywistości, ale osobiście cenię fotografię, która wychodzi poza ramy idealnego odwzorowania.



Lustro z wadami moze w odbiciu pokazać zupełnie inną rzeczywistość i właśnie tak traktuję aparat fotograficzny jakby był on krzywym zwierciadłem :-)

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Iluzja

Kilka lat temu miałem okazje odwiedzić nowojorskie muzeum sztuki nowoczesnej (The Museum of Modern Art, MoMA). Jest to jedno z tych miejsc, które osobiście polecam w ramach zwiedzania Manhattanu. Odniosłem wrażenie, że w tym muzeum atmosfera jest przesiąknięta iluzją, która ułatwia podziwiać awangardową sztukę nawet jeśli się tego do końca nie rozumie. Raczej trudno byłoby zrozumieć układ kilku kropek i linii, jeśli nie pozwolić iluzji zawładnąć naszą wyobraźnią :-)


Czy iluzja może tez istnieć w fotografii? Myślę, że może. Ja swoją iluzję znalazłem w małej grocie z czerwonego piaskowca.

czwartek, 21 czerwca 2012

La Beaute de la Femme

Tytuł zapożyczyłem z fotografii Daniela Mascleta, który piękno widział nie tylko w kobietach ale też w abstrakcjach krajobrazu.


Fotografując wydmy w Dolinie Śmierci, znalazłem abstrakcję, którą można potraktować jako streszczenie pasji Mascleta.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Żółw

Majowy kemping z przyjaciółmi to już wieloletnia tradycja, o której razem z Haliną blogowaliśmy tutaj czy tutaj :-).
Zawsze jest fajnie spotkać się w tym gronie ale po całym dniu bycia w„towarzyskim transie”, moja natura szuka choć jednej godziny spokoju. Tym razem cichutko wsiadłem do kajaku i zatopiłem się w spokojnym obliczu jeziora, którym również rozkoszowały się liczne żółwie z gatunku czerwono-brzusznych. Mając taki materiał byłoby grzechem nie zacytować poczciwego Jana Brzechwę :-)

 

"To rzekłszy łypnął okiem I odszedł żółwim krokiem". Może nie tyle co odszedł żółwim krokiem a odpłynął :-)
 

 

czwartek, 24 maja 2012

Linie w fotografii (cz.3)

To już ostatni wpis w ramach tryptyku o liniach w fotografii. Tym razem przybliżę bardziej oczywisty aspekt, czyli będzie o liniach naprowadzających.


Niekiedy się zdarza, że fotografując ciekawy temat, gubimy jego główny motyw, który ginie w chaosie kompozycyjnego bałaganu. Żeby wyeksponować przewodni motyw, można manipulować głębią ostrości, wykorzystać korzystne dla podmiotu oświetlenie czy zastosować zupełnie inną magię. Jedną z magicznych sztuczek, jest umiejętne wkomponowanie istniejących linii, które naprowadzą nas do najważniejszego elementu w kadrze. Kiedy fotografujemy w środowisku stworzonym przez człowieka, to nie trudno jest znaleźć linie, które staną się przewodnikiem po kadrze. Najbardziej oczywiste wydają sie być drogi, tory, czy całe multum linii w architekturze.


W naturalnym krajobrazie tego typu linii jest mniej ale kiedy je się wypatrzy, to wówczas kompozycja nabiera  jakby dodatkowego wymiaru, który nazwałbym entalpią w kompozycji.

wtorek, 15 maja 2012

Linie w fotografii (cz.2)

Dla wielu z nas linie zakrzywione są bardziej estetyczne w odbiorze niż linie proste. Czy tego typu preferencja jest zakodowana w naszych genach? Jest to całkiem możliwe, bowiem jak inaczej wytłumaczyć te wszystkie zaokrąglenia w powabnym ciele kobiety :-)


Zakrzywienia dominują, bowiem proste linie narzucają ograniczenia. Gdyby galaktyki wyglądały jak sześciany to wszechświat byłby dużo mniej efektywny i nudny. Krzywizny są wszędzie, są praktyczne i ich piękno akceptujemy a priori podobnie jak akceptujemy istnienie wszechświata.


Kiedy w Arizonie fotografowałem wnętrze kanionu szczelinowego, zobaczyłem tam cudowne zaokrąglenie w piaskowcu, do złudzenia przypominające kobietę w ciąży. Jakby było tego mało, z tymi krzywiznami współistniały proste linie, które promieniście rozbiegały się po ścianie kanionu. Dla mnie to była lekcja naturalnej historii i sztuki, dzięki której przekonałem się, że wszystkie linie są piękne.

poniedziałek, 14 maja 2012

Linie w fotografii (cz.1)

Linie w fotografii są istotnym elementem kompozycji, dlatego warto je zauważyć przy każdej próbie kadrowania. W zależności czy są one proste lub krzywe czy ich położenie jest poziomie, pionowe lub skośne, to właśnie linie razem ze światłem tworzą klimat kompozycji.
Kiedy są poziome, wówczas nas uspakajają. Czy nie jest prawdą, iż w poziomej pozycji odpoczywamy i prawie zawsze śpimy. Linie w poziomie hipnotycznie relaksują, czego doskonałym przykładem są morskie fale.


Powyżej jest klasyczny kadr z horyzontalnymi liniami, w którym harmonia lotu ptaka z poziomym układem linii, tworzy całkiem odlotową hipnozę :-)
Jeśli linie poziome są kroplami z waleriany to ich pionowy odpowiednik jest zastrzykiem adrenaliny. Pion wprowadza niepokój, wymusza respekt, sprowadza nas ludzi do poziomu małych istot i to nie ważne czy to będą linie drapacza chmur czy wodospadu w Yosemite.


Linie ukośne, są kompromisem, jakby nie było to właśnie one godzą pion z poziomem. Są obiektywnym negocjatorem, są bardzo postępowe i narzucają dynamikę sytuacji.


Skosy to moje najbardziej ulubione linie, czasami nazywam je filmem jedno-klatkowym, bowiem w  ukośnych liniach jest najczęściej ukryty doskonały scenariusz.

środa, 9 maja 2012

Edukacja

Dawno temu, w jednoizbowej szkole, nauczyciel przekazywał wiedzę, która dla uczniów była absolutną nowością. Tak samo było z każdym profesorem, który na swojej uczelni prawie zawsze był autorytetem dla studentów.


Wtedy dostęp do informacji był dużo trudniejszy a w takich okolicznościach dużo łatwiej być autorytetem w szkolnictwie. Ponadto poziom i ilość komplikacji były marginalne w porównaniu z tym co mamy dzisiaj. Można było poświecić więcej czasu na omawianie prostych zagadnień, które są przyjemniejsze dla studenta niż te bardziej skomplikowane, bowiem dają satysfakcję z ich szybkiego zrozumienia. Do tego ten przytłaczający nadmiar szczegółów, który rozprasza i wprowadza atmosferę zagubienia, prowadząc do utraty istoty omawianego zagadnienia.
Czy można coś z tym zrobić? Hmmm, może warto ponownie wrócić do jednoizbowych szkól, w której nauczyciel nie będzie już wykładał złożonej matematyki czy usianej szczegółami biologii, a w zamian nauczy studentów jak poruszać się w sieci powszechnie dostępnej informacji, jak filtrować istotne fakty od tych, które tylko robią zamieszanie w naszych głowach. Będzie miał ponownie więcej czasu, żeby mówić o rzeczach bardziej ogólnych, które mają naprowadzić studenta do dalszych poszukiwań. Myślę, że w takich okolicznościach autorytet nauczyciela miałby szanse wrócić do dawnego statusu, a my, ich studenci mielibyśmy poczucie, że posiadamy wiedzę, która uwolni potencjał naszej kreatywności.

piątek, 4 maja 2012

Zakręceni w fotografii

Pasjonaci fotografii potrafią być tak zakręceni w tym co robią, że niekiedy warto ich samych fotografować. Należy tylko zwrócić uwagę, żeby w kadrze oprócz pasjonata tez uwzględnić statyw, bowiem bez niego fotograf będzie wyglądał jak japoński turysta.


Podczas naszej ostatniej wizyty w Nevadzie przyłapałem Martę jak serfuje na skalnych falach razem ze swoim statywem.


A gdzieś w Arizonie uwieczniłem Jerzego, który tańczył tango ze swoim trójnogiem. Kompletnie zakręceni :-)

środa, 2 maja 2012

Treking do Subway

Subway w Zion to szczególne miejsce, które dla fotografów ma już miano kultowego. Może nie dla każdego fotografa, bowiem wymaga średniej kondycji, nie tyle, coby tam zejść a bardziej, żeby wrócić. A wrócić trzeba tego samego dnia, bowiem park wydaje limitowane zezwolenia (kilkanaście na dobę) bez możliwości nocowania. Tuż przed zejściem sprawdzam zawartość plecaka: aparat, obiektywy, upiornie ciężki statyw, 2 litry wody, orzechy wymieszane z suszonymi owocami, a na wypadek gdyby trudno było wrócić dorzuciłem też polar, rękawice i czapkę. Mój mały plecak był wypełniony po brzegi ale kiedy zobaczyłem co Bronek zabiera to poczułem się lżej i bezpieczniej, szczególnie myślę o zestawie na odsysanie jadu węża :-) Miał On też GPS, który po części sprawi, że staniemy się dość popularni w tym regionie.
Treking do Subway zaczyna się od bardzo stromego zejścia i kiedy dotarliśmy na sam dół, Bronek spojrzał do góry z pewnym wyrazem zwątpienia co do powrotu. Reszta szlaku prowadziła wzdłuż potoku i co chwile byliśmy zmuszeni go trawersować w celu znalezienia bardziej przyjaznego brzegu.


Tak wyglądało tuż przed wejściem do Subway, w przodzie trójka szczęśliwców a w tle charakterystyczny kształt przypominający podziemne metro, z tą różnicą, że zamiast torów można tam znaleźć prawdziwe cuda natury.


To co mnie najbardziej urzekło to światło, które w połączeniu z mrocznością nadawało temu miejscu unikatowy charakter oraz ta nieziemska kolorystyka.


Bronek oklepanych kadrów raczej nie toleruje, więc cyknął może ze dwa zdjęcia i postanowił wracać. Zanim go dogoniliśmy, zrobiło się już szarawo a do stromego podejścia wciąż mieliśmy dobry kilometr. Po kwadransie, kanion pogrążył się w egipskich ciemnościach. Nagle w oddali widzimy migocące światełka i słyszymy chóralne HELP. W grupie było trzech chłopaków z Kalifornii oraz młode małżeństwo z Zachodniej Wirginii i nie bardzo wiedzieli, w którym miejscu należy zacząć wspinaczkę, żeby wyjść z kanionu. Ten punkt, nawet za dnia jest bardzo łatwo przeoczyć i strażnicy parku sugerują, żeby to kluczowe miejsce zapisać w GPS co nasz zaradny Bronek dokładnie poczynił.
Grupa z Kalifornii była nie gorzej wyposażona niż my, natomiast para z Wirginii była kompletnie nieprzygotowana. Nawet nie mieli ze sobą latarki co miało o tyle szczególne znaczenie, że dziewczyna miała wadę wzroku, polegającą na zaburzeniu widzenia w warunkach słabego oświetlenia (pot. kurza ślepota).
Bronek z satelitarną precyzją doprowadził nas do miejsca gdzie zaczynało się podejście. Przy samym podejściu rolę przewodnika przejął Jerzy a ja nie chcąc być gorszy odstąpiłem swoją latarkę dziewczynie. Doprowadziliśmy całą ekipę do celu i podziękowania nie miały końca. Następnego dnia w lokalnej gazecie na pierwszej stronie widniał tytuł: Polacy uratowali grupę Amerykanów, którzy utkwili w Subway, nawet oddali swoja latarkę niewidomej dziewczynie :-). Oczywiście nie trudno się domyśleć, że ten tytuł to nam się zbiorowo przyśnił:-)

sobota, 21 kwietnia 2012

Bajeczne piaskowce

W Nevadzie jest park Stanowy zwany Valley of Fire (Ognista dolina),  w której kalejdoskop kolorów to niczym pokaz fajerwerków w otoczeniu wszędobylskiej szarości.  Razem z Martą odwiedziliśmy to miejsce w połowie kwietnia i postanowiliśmy odnaleźć tam malutką jaskinię, którą w 1978 roku, fotograficznie odkrył  David Muench. W celu jej ochrony przed "ludzką" erozją namiary do tej jaskini nie są oficjanie podane, nie prowadzi do niej wyznaczony szlak, nie ma też żadnych drogowskazów.  Trzeba ją szukać i to poszukiwanie jest samo w sobie świetną zabawą.


Kiedy już ją się znajdzie, można zrobić w niej zdjęcie tylko z jednego położenia, wymuszonego przez ograniczone rozstawienie statywu i to w najniższej pozycji. Trudno więc o kreatywność ale światło w jej wnętrzu i wystrój są godne tysiąca kopii.  Może mniej niż tysiąca, bowiem najpierw trzeba ją  wytropić :-)

czwartek, 23 lutego 2012

Traper

Biały Kieł to ulubiona książka z okresu dzieciństwa, która nieraz wypełniała moje marzenia o traperskim życiu, gdzieś w dalekiej Alasce. Po części te marzenia się spełniły, bowiem zamieszkałem po drugiej stronie oceanu, ale od Alaski nadal dzielą mnie tysiące kilometrów. Nie tropie zwierzyny ale zamiast tego tropie złe geny, które wywołują nowotwory i staram się coś zrobić, żeby je wyciszyć.


Czasami z nostalgią spoglądam na zdjęcie z rakietami śnieżnymi, które zrobiłem w mroźnej prowincji Quebec. Myślę sobie wówczas, że bycie traperem byłoby dużo mniej frustrujące niż bycie biologiem molekularnym. Ale, co tam ... ostatnim prawdziwym traperem był ojciec Jacka Londona, więc lepiej wrócić do rzeczywistości :-)

poniedziałek, 20 lutego 2012

Czerwone stodoły

Czerwone stodoły są bardzo popularne w pólnocno-wschodnim regionie USA zwanym Nową Anglią.  Są one czerwone, bowiem w dawnych czasach czerwoną farbę mógł zrobić każdy gospodarz, mieszając odtłuszczone mleko z wapnem i tlenkiem żelaza, czyli rdzą. 


Dzisiaj w Nowej Anglii nadal maluje sie stodoły na czerwono, chociaż używa się do tego gotowe farby z syntetycznym barwnikiem, oczywiscie dużo bardziej czerwonym niż rdza.
 
 

Gdyby mieszkaniec Vermont, Massachusetts , czy Maine pomalował swoją stodołę w innym kolorze niż czerwony to chyba zostałby przymusowo wysiedlony. I trudno się temu dziwić zważywszy, że biały kościółek i czerwona stodoła to architektoniczna wizytówka tego regionu.

środa, 8 lutego 2012

Pełnia

Dzisiaj mamy pełnie księżyca, a pełnia zaburza nie tylko rytm biologiczny, ale i jasność myślenia,  zatem dzisiejszy wpis będzie krótki :-)


Kiedyś, podczas pełni przydarzyła mnie sie fajna przygoda, jej opis można znaleść tutaj.

piątek, 3 lutego 2012

Kura z jabłkami

Kura z jabłkami to nie przepis na niedzielny obiad , to bardziej recepta jak zamieszkać w starym młynie, recepta, którą chciałbym sam bardzo poznać. W ostatnim wpisie, pokazałem młyn, zamieszkały przez tajemniczego gospodarza.  Co jesień wypełnia On beczkę jabłkami, które  świeżym kolorem i zapachem zapraszają w progi jego domostwa. Mam ochotę zapukać do drzwi, przedstawić się po czym okazać  gospodarzowi szacunek, że mlyńskie koło wciąż sie kręci, ale odwaga w ludzkich relacjach raczej nie leży w mojej naturze :-)


Kiedy byłem tam ostatnio, jabłek już nie było ale za to na świeżym śniegu, kura stała na jednej łapce jakby ktoś ja zamienił w malowane drewno.   
Ciekawe czy spotka ją podobny los, który spotkał jabłka. A może przepis na kurę z jabłkami naprawdę istnieje ? Jeśli ktoś zna, proszę o przepis  :-)

wtorek, 31 stycznia 2012

Facebook i stary młyn

W dniu publikacji tego wpisu, facebook ma na swoim koncie około 90 miliardów zdjęć, każdego dnia pojawia się tam 200 milionów zdjęć. Gdyby nadal wierzyć, że zdjęcie jest warte tysiąca słów to facebook miałby ich 90 bilionów. Jest to kosmiczna liczba, która niesie za sobą pewne konsekwencje dla fotografii.  Dzisiaj fotografia jest tak powszechna, iż trudno w niektórych zdjęciach dopatrzeć się owych tysiąca słów. Ta powszechność, powoduje, iż mniej ludzi ceni sobie fotografię jako prawdziwą sztukę. Fotografia staje się nudna, bowiem co raz więcej jest w niej zbędnych słów.


Ten stary młyn, stał się ostatnio moim ulubionym tematem. Odwiedziłem go już mnóstwo razy, oglądałem go z każdej strony, o różnych porach dnia. „Zaprzyjaźniłem” się z tym młynem, żeby skomponować jedno zdjęcie, z nadzieją, że będzie ono warte tysiąca słów, tych konkretnych słów.
Jest to stary młyn, który wciąż ma swojego gospodarza, a przecież obok płynie czas, w którym co sekundę na facebook pojawia się 2314 zdjęć ;-)

czwartek, 19 stycznia 2012

Fotografia i malarstwo

Kilka dni temu czytałem wpis Kasi o ptaptach w głowie, z jej piękna ilustracja odlatujących gęsi. Poprzez czyste skojarzenie, w swojej kolekcji zdjęć odnalazłem lustrzane odbicie jej namalowanego obrazka.



Zawszę podziwiałem wszystkim co z lekkością potrafią używać pędzla i gdyby umiał malować to na pewno bym to uprawiał z pasją. Dlatego dla mnie, fotografia jest zbawieniem, takim wygodnym i łaskawym substytutem, dzięki której mogę malować swoje obrazy, mimo że talentu do ich malowania nie dane mnie było mieć.