Ten skromny budynek jednoizbowej szkoły
fotograficznie zagnieździł się w mojej głowie od wczesnej wiosny.
Jest tutaj fajny płot, którego linie
mają wyraźny charakter naprowadzający ale bez dobrego światła ta
kompozycja jako całość byłaby raczej nudna. Pomyślałem więc,
żeby przyjechać na wschód słońca, którego światło powinno
rzucić długie cienie i spotęgować efekt naprowadzających linii a
także dodać więcej wymiarowej głębi. W zeszły weekend to
założenie całkiem dobrze się sprawdziło i do tego ten lekki
szron na trawie, który był tutaj całkiem miłym dodatkiem. Właśnie
to jest to co lubię w fotografii, że część procesu komponowania
można przewidzieć i spokojnie zaplanować ale istnieją też
elementy zaskoczenia, którę czasami wychodzą na dobre.
Drugie zdjęcie jest tworem totalnie odlotowego
zaskoczenia. Poranne światło wpadało do szkoły od jej wschodniej strony i
wychodziło oknem po przeciwnej, wciąż ocienionej stronie budynku.
Odniosłem wrażenie, jakby ta stara
szkoła, przez moment ożyła. Światło czyni cuda i to nie tylko w
fotografii :-)
Patrze na te zdjecia i zaluje, ze nie pojechalam z Toba, ale to byl taki bardzo wczesny swit gdy wyjezdzales, wlasciwie noc. Piekne swiatlo, a to drugie zdjecie bardzo ujmujace i faktycznie ozywilo stara szkole.
OdpowiedzUsuńWstawanie jesienia na wschod nie jest az tak zle. Zeby tam dojechac musialem wstac o 5:30 a latem to by byla 3:30. Nastepnym razem Ciebie wyciagne, zebys nie zalowala :-)
Usuń