Wyjątkiem jest jedna sosna, której karłowatość oraz kształt wyraźnie wskazuje jak nieprzyjazne jest to środowisko. Jest ona samotnym pionierem, któremu należny się ukłon za odwagę i danie przykładu, że w życiu wszystko jest możliwe. Z jednej strony jest to optymistyczny wątek ale z drugiej wiele jest w tym smutku i prawdy o przygnębiającej samotności, która w przyrodzie występuje tylko w skrajnych sytuacjach.
Możliwe, że w tym miejscu nasza tradycja spotkań nabrała głębszego znaczenia. Widok samotnej sosny uświadomił każdemu z nas jak dobrze mieć grupę znajomych i przyjaciół. Czasami warto spotkać się na żywo, w dużym gronie, gdzieś daleko od domowych wygód, od internetu, który wobec wielu swoich zalet tak naprawdę przyczynia się, ze ludzie staja się coraz bardziej samotni.
Hickory Run jest w Appalachach i jest tam kilka fajnych szlaków. Jeden z nich, barwnie zwany - rożne odcienie śmierci ( Shades of death) - okazał się zaowocować całkiem eksperymentalnym ujęciem wodospadu.
Wyprawę wszyscy przeżyli i następnego dnia w całości wróciliśmy do swoich domów.
Świetna tradycja i fajny post :), że o eksperymencie nie wspomnę - eksperymentuj dalej - ciekawe rzeczy robisz :)
OdpowiedzUsuńTa tradycja trwa juz dobre piec lat i fajnie bedzie jesli potrwa przez nastepna lata :-)
OdpowiedzUsuńA ja wierzę, że tak właśnie będzie :)
OdpowiedzUsuń