Subway w Zion to szczególne miejsce,
które dla fotografów ma już miano kultowego. Może nie dla
każdego fotografa, bowiem wymaga średniej kondycji, nie tyle, coby
tam zejść a bardziej, żeby wrócić. A wrócić trzeba tego samego
dnia, bowiem park wydaje limitowane zezwolenia (kilkanaście na dobę)
bez możliwości nocowania. Tuż przed zejściem sprawdzam zawartość
plecaka: aparat, obiektywy, upiornie ciężki statyw, 2 litry wody,
orzechy wymieszane z suszonymi owocami, a na wypadek gdyby trudno
było wrócić dorzuciłem też polar, rękawice i czapkę. Mój mały
plecak był wypełniony po brzegi ale kiedy zobaczyłem co Bronek
zabiera to poczułem się lżej i bezpieczniej, szczególnie myślę
o zestawie na odsysanie jadu węża :-) Miał On też GPS, który po
części sprawi, że staniemy się dość popularni w tym regionie.
Treking do Subway zaczyna się od
bardzo stromego zejścia i kiedy dotarliśmy na sam dół, Bronek
spojrzał do góry z pewnym wyrazem zwątpienia co do powrotu.
Reszta szlaku prowadziła wzdłuż potoku i co chwile byliśmy
zmuszeni go trawersować w celu znalezienia bardziej przyjaznego
brzegu.
Tak wyglądało tuż przed wejściem do
Subway, w przodzie trójka szczęśliwców a w tle charakterystyczny
kształt przypominający podziemne metro, z tą różnicą, że
zamiast torów można tam znaleźć prawdziwe cuda natury.
To co mnie
najbardziej urzekło to światło, które w połączeniu z
mrocznością nadawało temu miejscu unikatowy charakter oraz ta nieziemska kolorystyka.
Bronek oklepanych kadrów raczej nie
toleruje, więc cyknął może ze dwa zdjęcia i postanowił
wracać. Zanim go dogoniliśmy, zrobiło się już szarawo a do
stromego podejścia wciąż mieliśmy dobry kilometr. Po kwadransie,
kanion pogrążył się w egipskich ciemnościach. Nagle w oddali
widzimy migocące światełka i słyszymy chóralne HELP. W grupie
było trzech chłopaków z Kalifornii oraz młode małżeństwo z
Zachodniej Wirginii i nie bardzo wiedzieli, w którym miejscu należy
zacząć wspinaczkę, żeby wyjść z kanionu. Ten punkt, nawet za
dnia jest bardzo łatwo przeoczyć i strażnicy parku sugerują, żeby
to kluczowe miejsce zapisać w GPS co nasz zaradny Bronek dokładnie
poczynił.
Grupa z Kalifornii była nie gorzej
wyposażona niż my, natomiast para z Wirginii była kompletnie
nieprzygotowana. Nawet nie mieli ze sobą latarki co miało o tyle
szczególne znaczenie, że dziewczyna miała wadę
wzroku, polegającą na zaburzeniu widzenia w warunkach słabego
oświetlenia (pot. kurza ślepota).
Bronek z satelitarną precyzją doprowadził nas do miejsca gdzie zaczynało się podejście. Przy samym podejściu rolę przewodnika przejął Jerzy a ja nie chcąc być gorszy odstąpiłem swoją latarkę dziewczynie. Doprowadziliśmy całą ekipę do celu i podziękowania nie miały końca. Następnego dnia w lokalnej gazecie na pierwszej stronie widniał tytuł: Polacy uratowali grupę Amerykanów, którzy utkwili w Subway, nawet oddali swoja latarkę niewidomej dziewczynie :-). Oczywiście nie trudno się domyśleć, że ten tytuł to nam się zbiorowo przyśnił:-)
Bronek z satelitarną precyzją doprowadził nas do miejsca gdzie zaczynało się podejście. Przy samym podejściu rolę przewodnika przejął Jerzy a ja nie chcąc być gorszy odstąpiłem swoją latarkę dziewczynie. Doprowadziliśmy całą ekipę do celu i podziękowania nie miały końca. Następnego dnia w lokalnej gazecie na pierwszej stronie widniał tytuł: Polacy uratowali grupę Amerykanów, którzy utkwili w Subway, nawet oddali swoja latarkę niewidomej dziewczynie :-). Oczywiście nie trudno się domyśleć, że ten tytuł to nam się zbiorowo przyśnił:-)
Rafał, gdybyś nie dopisał ostatniego zdania, to dałabym się wkręcić :DDDDDDDDDDDDD Dzięki - strasznie się obśmiałam :DDDDDDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńPrzymierzalem sie do tego wpisu o Subway juz od dawna. Pomimo, ze mialo to miejsce prawie dwa lata temu to wciaz pamietam ta wyprawe jakby to bylo wczoraj. Wlasnie tak jest z fajnymi przygodami, ze trudne je zapomniec :-)
OdpowiedzUsuńTak właśnie było! :))))
OdpowiedzUsuńMiło jest wrócić pamięcią do tamtych dni. Masz rację, też czasami chcę wrócić do swojej relacji :)
Fajnie sobie powspominac... :-)
OdpowiedzUsuńMoja relacja wciaz w głowie... jeszcze nie wyjechalem z Doliny Smierci... :-)
Super tam bylo.