czwartek, 24 maja 2012

Linie w fotografii (cz.3)

To już ostatni wpis w ramach tryptyku o liniach w fotografii. Tym razem przybliżę bardziej oczywisty aspekt, czyli będzie o liniach naprowadzających.


Niekiedy się zdarza, że fotografując ciekawy temat, gubimy jego główny motyw, który ginie w chaosie kompozycyjnego bałaganu. Żeby wyeksponować przewodni motyw, można manipulować głębią ostrości, wykorzystać korzystne dla podmiotu oświetlenie czy zastosować zupełnie inną magię. Jedną z magicznych sztuczek, jest umiejętne wkomponowanie istniejących linii, które naprowadzą nas do najważniejszego elementu w kadrze. Kiedy fotografujemy w środowisku stworzonym przez człowieka, to nie trudno jest znaleźć linie, które staną się przewodnikiem po kadrze. Najbardziej oczywiste wydają sie być drogi, tory, czy całe multum linii w architekturze.


W naturalnym krajobrazie tego typu linii jest mniej ale kiedy je się wypatrzy, to wówczas kompozycja nabiera  jakby dodatkowego wymiaru, który nazwałbym entalpią w kompozycji.

wtorek, 15 maja 2012

Linie w fotografii (cz.2)

Dla wielu z nas linie zakrzywione są bardziej estetyczne w odbiorze niż linie proste. Czy tego typu preferencja jest zakodowana w naszych genach? Jest to całkiem możliwe, bowiem jak inaczej wytłumaczyć te wszystkie zaokrąglenia w powabnym ciele kobiety :-)


Zakrzywienia dominują, bowiem proste linie narzucają ograniczenia. Gdyby galaktyki wyglądały jak sześciany to wszechświat byłby dużo mniej efektywny i nudny. Krzywizny są wszędzie, są praktyczne i ich piękno akceptujemy a priori podobnie jak akceptujemy istnienie wszechświata.


Kiedy w Arizonie fotografowałem wnętrze kanionu szczelinowego, zobaczyłem tam cudowne zaokrąglenie w piaskowcu, do złudzenia przypominające kobietę w ciąży. Jakby było tego mało, z tymi krzywiznami współistniały proste linie, które promieniście rozbiegały się po ścianie kanionu. Dla mnie to była lekcja naturalnej historii i sztuki, dzięki której przekonałem się, że wszystkie linie są piękne.

poniedziałek, 14 maja 2012

Linie w fotografii (cz.1)

Linie w fotografii są istotnym elementem kompozycji, dlatego warto je zauważyć przy każdej próbie kadrowania. W zależności czy są one proste lub krzywe czy ich położenie jest poziomie, pionowe lub skośne, to właśnie linie razem ze światłem tworzą klimat kompozycji.
Kiedy są poziome, wówczas nas uspakajają. Czy nie jest prawdą, iż w poziomej pozycji odpoczywamy i prawie zawsze śpimy. Linie w poziomie hipnotycznie relaksują, czego doskonałym przykładem są morskie fale.


Powyżej jest klasyczny kadr z horyzontalnymi liniami, w którym harmonia lotu ptaka z poziomym układem linii, tworzy całkiem odlotową hipnozę :-)
Jeśli linie poziome są kroplami z waleriany to ich pionowy odpowiednik jest zastrzykiem adrenaliny. Pion wprowadza niepokój, wymusza respekt, sprowadza nas ludzi do poziomu małych istot i to nie ważne czy to będą linie drapacza chmur czy wodospadu w Yosemite.


Linie ukośne, są kompromisem, jakby nie było to właśnie one godzą pion z poziomem. Są obiektywnym negocjatorem, są bardzo postępowe i narzucają dynamikę sytuacji.


Skosy to moje najbardziej ulubione linie, czasami nazywam je filmem jedno-klatkowym, bowiem w  ukośnych liniach jest najczęściej ukryty doskonały scenariusz.

środa, 9 maja 2012

Edukacja

Dawno temu, w jednoizbowej szkole, nauczyciel przekazywał wiedzę, która dla uczniów była absolutną nowością. Tak samo było z każdym profesorem, który na swojej uczelni prawie zawsze był autorytetem dla studentów.


Wtedy dostęp do informacji był dużo trudniejszy a w takich okolicznościach dużo łatwiej być autorytetem w szkolnictwie. Ponadto poziom i ilość komplikacji były marginalne w porównaniu z tym co mamy dzisiaj. Można było poświecić więcej czasu na omawianie prostych zagadnień, które są przyjemniejsze dla studenta niż te bardziej skomplikowane, bowiem dają satysfakcję z ich szybkiego zrozumienia. Do tego ten przytłaczający nadmiar szczegółów, który rozprasza i wprowadza atmosferę zagubienia, prowadząc do utraty istoty omawianego zagadnienia.
Czy można coś z tym zrobić? Hmmm, może warto ponownie wrócić do jednoizbowych szkól, w której nauczyciel nie będzie już wykładał złożonej matematyki czy usianej szczegółami biologii, a w zamian nauczy studentów jak poruszać się w sieci powszechnie dostępnej informacji, jak filtrować istotne fakty od tych, które tylko robią zamieszanie w naszych głowach. Będzie miał ponownie więcej czasu, żeby mówić o rzeczach bardziej ogólnych, które mają naprowadzić studenta do dalszych poszukiwań. Myślę, że w takich okolicznościach autorytet nauczyciela miałby szanse wrócić do dawnego statusu, a my, ich studenci mielibyśmy poczucie, że posiadamy wiedzę, która uwolni potencjał naszej kreatywności.

piątek, 4 maja 2012

Zakręceni w fotografii

Pasjonaci fotografii potrafią być tak zakręceni w tym co robią, że niekiedy warto ich samych fotografować. Należy tylko zwrócić uwagę, żeby w kadrze oprócz pasjonata tez uwzględnić statyw, bowiem bez niego fotograf będzie wyglądał jak japoński turysta.


Podczas naszej ostatniej wizyty w Nevadzie przyłapałem Martę jak serfuje na skalnych falach razem ze swoim statywem.


A gdzieś w Arizonie uwieczniłem Jerzego, który tańczył tango ze swoim trójnogiem. Kompletnie zakręceni :-)

środa, 2 maja 2012

Treking do Subway

Subway w Zion to szczególne miejsce, które dla fotografów ma już miano kultowego. Może nie dla każdego fotografa, bowiem wymaga średniej kondycji, nie tyle, coby tam zejść a bardziej, żeby wrócić. A wrócić trzeba tego samego dnia, bowiem park wydaje limitowane zezwolenia (kilkanaście na dobę) bez możliwości nocowania. Tuż przed zejściem sprawdzam zawartość plecaka: aparat, obiektywy, upiornie ciężki statyw, 2 litry wody, orzechy wymieszane z suszonymi owocami, a na wypadek gdyby trudno było wrócić dorzuciłem też polar, rękawice i czapkę. Mój mały plecak był wypełniony po brzegi ale kiedy zobaczyłem co Bronek zabiera to poczułem się lżej i bezpieczniej, szczególnie myślę o zestawie na odsysanie jadu węża :-) Miał On też GPS, który po części sprawi, że staniemy się dość popularni w tym regionie.
Treking do Subway zaczyna się od bardzo stromego zejścia i kiedy dotarliśmy na sam dół, Bronek spojrzał do góry z pewnym wyrazem zwątpienia co do powrotu. Reszta szlaku prowadziła wzdłuż potoku i co chwile byliśmy zmuszeni go trawersować w celu znalezienia bardziej przyjaznego brzegu.


Tak wyglądało tuż przed wejściem do Subway, w przodzie trójka szczęśliwców a w tle charakterystyczny kształt przypominający podziemne metro, z tą różnicą, że zamiast torów można tam znaleźć prawdziwe cuda natury.


To co mnie najbardziej urzekło to światło, które w połączeniu z mrocznością nadawało temu miejscu unikatowy charakter oraz ta nieziemska kolorystyka.


Bronek oklepanych kadrów raczej nie toleruje, więc cyknął może ze dwa zdjęcia i postanowił wracać. Zanim go dogoniliśmy, zrobiło się już szarawo a do stromego podejścia wciąż mieliśmy dobry kilometr. Po kwadransie, kanion pogrążył się w egipskich ciemnościach. Nagle w oddali widzimy migocące światełka i słyszymy chóralne HELP. W grupie było trzech chłopaków z Kalifornii oraz młode małżeństwo z Zachodniej Wirginii i nie bardzo wiedzieli, w którym miejscu należy zacząć wspinaczkę, żeby wyjść z kanionu. Ten punkt, nawet za dnia jest bardzo łatwo przeoczyć i strażnicy parku sugerują, żeby to kluczowe miejsce zapisać w GPS co nasz zaradny Bronek dokładnie poczynił.
Grupa z Kalifornii była nie gorzej wyposażona niż my, natomiast para z Wirginii była kompletnie nieprzygotowana. Nawet nie mieli ze sobą latarki co miało o tyle szczególne znaczenie, że dziewczyna miała wadę wzroku, polegającą na zaburzeniu widzenia w warunkach słabego oświetlenia (pot. kurza ślepota).
Bronek z satelitarną precyzją doprowadził nas do miejsca gdzie zaczynało się podejście. Przy samym podejściu rolę przewodnika przejął Jerzy a ja nie chcąc być gorszy odstąpiłem swoją latarkę dziewczynie. Doprowadziliśmy całą ekipę do celu i podziękowania nie miały końca. Następnego dnia w lokalnej gazecie na pierwszej stronie widniał tytuł: Polacy uratowali grupę Amerykanów, którzy utkwili w Subway, nawet oddali swoja latarkę niewidomej dziewczynie :-). Oczywiście nie trudno się domyśleć, że ten tytuł to nam się zbiorowo przyśnił:-)