piątek, 13 maja 2011

Przyprawy z Doliny Śmierci (Stany cz.3)

Dolina Śmierci to ogromna przestrzeń, której wymiar trudno było mnie pokazać na fotografiach. Na przykład taki fragment krajobrazu równie dobrze mógłby być skadrowany w piaskownicy .


Najprościej jest wkomponować człowieka w krajobraz i od razy będzie wiadomo w jakiej skali się poruszamy. Należy tylko przestrzegać, żeby człowiek w pejzażu był bardziej przyprawą a nie głównym daniem. Pamiętam, że para widziana na tym zdjęciu porozumiewała się po francusku więc chyba stąd owe kulinarne skojarzenia.


Dla odmiany, papryka w mojej postaci. Tą przyprawę wyłapał Jerzy i wielkie dzięki za to.


A tutaj wesoły majeranek, czyli tańczący Bronek. Och jaki On był szczęśliwy. Tutaj mamy doskonały przykład jak przyprawa może zdominować potrawę :-)


A teraz wróćmy do jałowych aczkolwiek zdrowszych dań, bowiem następne zdjęcie będzie konsumowane bez pieprzu i soli.
Zrobienie szerokiego kadru o świcie z Zabriskie Point raczej nie gwarantuje czegoś oryginalnego. No cóż takich kadrów krąży tysiące po internecie, ale być tam na żywo to już jak najbardziej unikatowe przeżycie.


Podobne zdjęcie zrobił Bronek i trafnie w nim zauważył, że kolorystyka oddaje atmosferę, w której noc powoli ustępuje miejsca dniu. Charakterystyczny wierzchołek widoczny po prawej stronie, to Manly Beacon, nazwany na cześć William Manly, który w 1849 roku wyprowadził część szczęśliwców z Doliny Śmierci. Ta góra jest jak latarnia morska na pustyni, stąd też pochodzi drugi człon nazwy - Beacon. Po jej drugiej stronie jest widoczny fragment depresji (Badwater), będącej dnem doliny. Za kilka godzin będziemy po niej chodzić :-)

3 komentarze:

  1. Rafał - jeszcze, jeszcze! Czekam niecierpliwie na każdy odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieknie, smakowo mniamusnie :-) teraz juz wiem ze ludzie kochajacy nature sa dobrymi kucharzami, nie bez powodu mowi sie ze kucharz to artysta !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu,
    Latwiej sie pisze jak ktos na to czeka :-)

    Arleta,
    Fakt, przyrode lubie ale kucharz ze mnie marny.

    OdpowiedzUsuń