Dolina Śmierci to ogromna przestrzeń, której wymiar trudno było mnie pokazać na fotografiach. Na przykład taki fragment krajobrazu równie dobrze mógłby być skadrowany w piaskownicy .
Najprościej jest wkomponować człowieka w krajobraz i od razy będzie wiadomo w jakiej skali się poruszamy. Należy tylko przestrzegać, żeby człowiek w pejzażu był bardziej przyprawą a nie głównym daniem. Pamiętam, że para widziana na tym zdjęciu porozumiewała się po francusku więc chyba stąd owe kulinarne skojarzenia.
Dla odmiany, papryka w mojej postaci. Tą przyprawę wyłapał Jerzy i wielkie dzięki za to.
A tutaj wesoły majeranek, czyli tańczący Bronek. Och jaki On był szczęśliwy. Tutaj mamy doskonały przykład jak przyprawa może zdominować potrawę :-)
A teraz wróćmy do jałowych aczkolwiek zdrowszych dań, bowiem następne zdjęcie będzie konsumowane bez pieprzu i soli.
Zrobienie szerokiego kadru o świcie z Zabriskie Point raczej nie gwarantuje czegoś oryginalnego. No cóż takich kadrów krąży tysiące po internecie, ale być tam na żywo to już jak najbardziej unikatowe przeżycie.
Podobne zdjęcie zrobił Bronek i trafnie w nim zauważył, że kolorystyka oddaje atmosferę, w której noc powoli ustępuje miejsca dniu. Charakterystyczny wierzchołek widoczny po prawej stronie, to Manly Beacon, nazwany na cześć William Manly, który w 1849 roku wyprowadził część szczęśliwców z Doliny Śmierci. Ta góra jest jak latarnia morska na pustyni, stąd też pochodzi drugi człon nazwy - Beacon. Po jej drugiej stronie jest widoczny fragment depresji (Badwater), będącej dnem doliny. Za kilka godzin będziemy po niej chodzić :-)
Rafał - jeszcze, jeszcze! Czekam niecierpliwie na każdy odcinek :)
OdpowiedzUsuńPieknie, smakowo mniamusnie :-) teraz juz wiem ze ludzie kochajacy nature sa dobrymi kucharzami, nie bez powodu mowi sie ze kucharz to artysta !!
OdpowiedzUsuńKasiu,
OdpowiedzUsuńLatwiej sie pisze jak ktos na to czeka :-)
Arleta,
Fakt, przyrode lubie ale kucharz ze mnie marny.