Wczoraj czytałem wpis Kasi o tym, że pola maków i rumianków to wystarczający powód, żeby lubić czerwiec. Od razu myślami wróciłem do Polski, kiedy dekadę temu też kładłem się pośród maków i z pasją je fotografowałem. Właśnie wtedy narodziła się Carmen, jedno z nielicznych zdjęć mojego autorstwa, które nie tylko mnie utkwiło w pamięci.
Sześć i pół tysiąca kilometrów od makowych pól i zadaje sobie pytanie czy nadal lubię czerwiec. O tak, bardzo lubię. Są to czerwcowe wieczory, kiedy łąki i lasy wypełniają się szalonym tańcem robaczków świętojańskich. Te wieczory są nad wyraz ulotną egzystencją, której zatrzymanie w kadrze to całkiem poważne wyzwanie :-)
Przy okazji informuje, ze od tego wpisu publikowane zdjęcia można powiększyć. Otworzy się ono w osobnym okienku w ramach, którego będzie można przejrzeć wszystkie zdjęcia z danego wpisu.
Skrypt ten zwany Lightbox opracował Lokesh Dhakar, za którego udostępnienie serdecznie dziękuję.
Rafał - dziękuję :) Za obsadzenie bloga makami (które pamiętam także :)) i za oświetlenie mi drogi świetlikami :) I za przesyłkę, która doszła dzisiaj :D
OdpowiedzUsuńUff, dobrze ze doszla i to nawet szybko :-)
OdpowiedzUsuńA powiekszenia sie wyswietlaja ?
Tak - powiększenia są rewelacyjne - przy "Carmen" dech zapiera :) A świetliki przypomniały mi, że mam w zeszycie pomysł - ale to już chyba Ci mówiłam w zeszłym roku :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu buszując na blogu Kasi i nie żałuję.
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia,zwłaszcza te,które tworzą abstrakcyjne obrazy."Carmen"-cudownie pozytywne.
Dzieki Marzeno,
OdpowiedzUsuńFajnie, ze co raz wiecej ludzi czyta i oglada zdjecia w Ulotnych egzystencjach :-) Zaleta abstrakcyjnych obrazow jest to, ze tworzac je, jest najlatwiej pozostac soba.
Wielkie dzieki Espresso, to bardzo cieszy :-)
OdpowiedzUsuńpiękna fotografia
OdpowiedzUsuń