Podczas studiów, zajęcia z geologii były dla mnie najlepszą pigułką na sen. Pan profesor najczęściej podawał suche fakty o minerałach wyciągając poszczególne próbki ze swoich zaklętych szufladek. Zapewne był On typem kolekcjonara i brakowało jemu charyzmy Indiana Jones, który z geologii zrobiłby podobną przygodę na wzór poszukiwaczy zaginionej arki. Dzisiaj trochę żałuję, że przysypiałem na jego wykładach, bowiem za każdym razem kiedy jestem pośród skalnych tworów to najczęsciej widzę w nich tylko formę czystej abstrakcji :-). Ten rodzaj geologicznej frustracji czasami zaowocuje w postaci kadru, w którym obraz w niczym nie przypomina minerałów z gabinetu Pana profesora.
W tym ujęciu ujrzałem bochenki chleba wypieczone w geologicznej piekarni. Domyślam się, ze żytnią mąkę zastąpił piaskowiec z Arizony a woda poprzez cykle zamarzania i odtajania uformowała ich ksztalt.
Przy okazji nadchodzących świąt, wszystkim życzę świeżo wypieczonego chleba na wigilijnym stole. Żeby święta były bardziej radosne niż wspomniane wykłady z geologii i żeby w każdej zaklętej szufladzie zamiast nudnych minerałów każdy mógł znaleść swój wymarzony podarunek.
Zaczelo sie od wykladow z geologii, potem przeniosles nas w swiat Arizony a na koncu Swiat Bozego Narodzenia - doswiadczylismy z Toba w tym poscie niezly okres czasu i przestrzeni :-)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnoscia podziele sie z Toba "chlebem" przy Wigilijnym stole.
Faktycznie wyszla z tego tak mala podroz w czasie i przestrzeni, ktora za kilka dni stanie sie realnoscia przy wigilijnym stole :-)
OdpowiedzUsuń