poniedziałek, 4 lipca 2011

Czajniki z wysokich progów (Stany cz.7)

Krater Ubehebe nas kompletnie pochłonął a przed nami droga do Racetrack, chyba najbardziej tajemnicze miejsce w Dolinie Śmierci. Będziemy mieli do pokonania około 30 km, drogą która przypomina tarkę do prania. O tej drodze, krążą makabryczne historie, z których najbardziej popularne to jednoczesne rozwalenie dwóch opon i myślę, że jest to całkiem możliwy scenariusz.
Zatrzymujemy się w połowie drogi, żeby sprawdzić czy wciąż mamy podwozie ale zamiast inspekcji każdy z nas zaczął fotografować drzewa Jozuego, ktore wg. Mormonów przypominają ręce proroka wyciągnięte ku niebu.


Jeep wreszcie porządnie zakurzony ale najważniejsze, że nic się nie urwało, więc dalej jedziemy do celu. Dojeżdżamy do skrzyżowania czajników (Teakettle junction), miejsce kultowe, w którym czajnik jest na zesłaniu i już nigdy nie zagrzeje wody. Jak to Jerzy ładnie opisał dla naszego czajniczka była to chwila kiedy zadrżał z emocji, ale zesłanie go ominęło i służył nam do końca podróży, żeby ostatecznie zagościć u indianki Navajo z Arizony.


Pośród zesłanych czajników, dwa miały polskie korzenie. Wyróżniały się miedziowym kolorem i porcelanowym uchwytem. Miały coś słowiańskiego w swoim wyglądzie.


Żeby dowiedzieć się kto skazał polskie czajniki na zesłanie, wystarczyło zobaczyć co się kryje pod portalem http://www.wysokieprogi.org/. Okazało się, że rodacy mieszkają w San Diego w Kalifornii i są częścią zorganizowanej grupy „czajnikowych prokuratorów” :-), która zrzesza entuzjastów górskich wycieczek. Na czajnikach widniała data: luty 2010, dzięki czemu dotarłem do zdjęcia, które pokazuje sprawców tego wydarzenia, o tutaj. O tak, swiat jest mały !!!
Zostało nam jeszcze 9 km do Racetrack, dojachalismy tam okolo 17-tej. To co tam zobaczyłem, wyszło daleko ponad moje oczekiwania, ale to już będzie w następnym odcinku ….

2 komentarze:

  1. :-) chociaz raz udalo mi sie wyprzedzic Kasie w napisaniu komentarza.
    Hmm, ja to jednak jestem internetowa ze tak powiem. Czytam kazdy z twoim wpisow z wielkim zapalem i za kazdym razem widze to co opisujesz oczami mojej jakze dobrze rozbudowanej wyobrazni, czytam ogladam zdjecia az nagle dochodze do czajniczkow i co widze .... eee tam nie przemawia do mnie ze polskie to te miedziane z porcelanowym akcentem lecz co mi sie rzuca polskiego w oczy ? nazwa strony internetowej napisana w polskim jezyku az sie nasuwa cytat z klasyki polskiego kina - Seksmisja NASI TU BYLI :-) wiec nie czytajac dalej wpisuje nazwe strony w celu uzyskania informacji kto to taki no i skad jak wszystko sobie poogladalam i dowiedzialam wracam na Twoja strone a tutaj prosze brat wpadl na ten sam pomysl hihihii. Czekam na dalsze odcinki !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko pierwszy ale tez dlugi komentarz. Tradycja powieszania czajnikow w tym mijescu trwa juz dosc dlugo i zastanawiam sie co sie stalo z tymi starymi czajnikami z przed 10 lat. Czyzby je wiatr na cztery strony swiata rozwial. Tam wieje prawie zawsze a czasami tak silne sa wiatry, ze kamienie przesuwaja.

    OdpowiedzUsuń