Pomimo dominującej szarości, pierwsze dni wiosny maja w sobie to coś na co czeka się z utęsknieniem. Po mroźnej zimie, nie tylko topnieją lody ale tez uwalnia się zapach samej ziemi. Pojawiają się przebiśniegi, których odcienie bieli są inne niż śnieżna biel, a fiolet przylaszczek przebijających się przez dywan bukowych liści to deklaracja, iż wiosna już nas nie opuści.
W stanie New Jersey, w którym mieszkam nie miałem jeszcze okazji znaleźć przylaszczek, ale kilka lat temu znalazłem je w okolicach jeziora Champlain w Vermont. Kiedy je zobaczyłem to nie tylko poczułem wiosnę ale radość tych wszystkich wiosen, które przeżyłem w Polsce.
Możliwe, że w pobliskich lasach nie ma przylaszczek, chociaż z godnością zastępuje je Błekitnik rudogardły, którego lazur wydaje się eksplodować pośród szarych koron drzew. Jest to mała ptaszyna, wszystkim tutaj znana jako bluebird. Przyznam, że bardzo się ucieszyłem, kiedy znalazłem tłumaczenie nazwy tego gatunku, bowiem błekitnik brzmi równie piękne w naszym języku jak bluebird w języku angielskim.
Ptaszyna nie dała się podejść bliżej niż na 10 metrów i w wizjerze aparatu wyglądała niczym kruszynka chleba na przeogromnym stole. Jednak w sprzyjającym oświetleniu, kruszynka zamieniła się w klejnot i wówczas rozmiar już nie miał żadnego znaczenia.